środa, 24 lipca 2019

Wspomnień parę z dawnych czasów #1

W gimnazjum dość często denerwująca się (ale akurat podczas tej lekcji miła) nauczycielka niemieckiego miała lekcję tylko z grupą kilkunastu chłopaków, bo dziewczyny (większość klasy) miały spotkanie z pielęgniarką na jakieś tematy związane z dorastaniem. No to zrobiliśmy sobie luźną lekcję, by nie miały niczego do nadrabiania. Mieliśmy zająć się czymś luźniejszym po tym, jak powtórzymy sobie przez chwilę jakieś podstawy niemieckiego czy tam zagadnienia z ostatnich lekcji. Z nich przeszliśmy na integracyjne mówienie o swoich zainteresowaniach po niemiecku, a w końcu po polsku (mało kto umiał powiedzieć coś więcej niż Ich wie die Computer Spielen - w ogóle to się wtedy dowiedziałem, że większość tych bardziej towarzyskich osób niby prawie z kompa nie korzysta. Oczywiście niezbyt w ich słowa wierzyłem, zważając na niektóre okoliczności). Przechodząc do sedna - jak na mnie przystało, powiedziałem, że raczej nie mam zainteresowań żadnych, a pewien zabawniejszy kolega na głos powiedział wtedy o moim kanale na youtubie. Nauczycielka drążyła ten temat, myśląc, że to coś na tyle poważnego, na ile brzmi, pytając, jak można mnie znaleźć w sieci, czy po nazwisku mnie da radę wyszukać, a wspomniany kolega uparcie próbował podpowiedzieć jej, jak dotrzeć do kanału. Ja udzielałem zdawkowych odpowiedzi, które nie do końca pomagały ("filmy o grach" sprawiły, że pomyślała o prawdziwych recenzjach i czymś profesjonalnym), oraz próbowałem ją zniechęcić do zadawania dalszych pytań, mówiąc, że nie warto, nic ciekawego, strata czasu.
(Dla wyjaśnienia - robiłem w gimnazjum durne recenzyjki gier z ivoną przeznaczone głównie dla kolegów na kanał z "ryba" w nazwie. Stąd zresztą też wziął się mój gimnazjalny pseudonim. Dla niektórych przez całe gimnazjum byłem zatem "rybą")
Potem pytanie innych osób i w jakiś sposób wróciliśmy znów do mnie, bo kolega się wygadał, że rysuję komiksy - było to niedługo po powstaniu CiE, robiłem wtedy coś, pod czym teraz to raczej bym się nie podpisał. Tu już nawet nie muszę mówić, jaka znowu była reakcja. Zostałem nawet poproszony o pokazanie jakiegoś, jeśli mam przy sobie. I gdy po długim czasie udało mi się uspokoić sytuację, uaktywnia się on - siedzący przede mną inny kolega, któremu dałem do zeskanowania jedne z pierwszych komiksów na blogu (pierwszy i chyba czwarty, nie chce mi się sprawdzać. Ten o koncercie grindcore'owym w każdym razie). Gdy wszystkie (no, ich większość) oczy były skierowane na mnie, owy kolega się obrócił i bez słowa położył na mojej ławce jeden z komiksów, które mi skanował (nie myślałem wtedy, że tyle to będę ciągnął i tak się rozwinę, więc nawet nie mówiłem, by mi oddawał, tylko wyrzucił). To był bardzo okropny moment. W ogóle ta lekcja to chyba była jedna z najbardziej stresujących w całej mojej historii edukacji.

Zabawny fakt:
Pod koniec roku szkolnego (nie pamiętam jednak, w której klasie opisane wyżej wydarzenie miało miejsce, więc albo w tym samym albo wcześniejszym) mój blog wziął udział w konkursie na stronę internetową (wzięło w nim udział bardzo dużo osób, a tylko dwie strony były napisane przez uczniów), uczestnictwo w nim było wymagane na szóchę z informatyki. Jury... to znaczy wszyscy nauczyciele informatyki musieli widzieć moje komiksy. W międzyczasie ja miałem dylemat, czy w komiksie dać wulgaryzm, bo to zobaczyć mogą, a ja już miałem z niektórymi nauczycielami na pieńku przez pierdoły i miałem dość. Ale to już temat na inny wpis.
(Którego pewnie nie napiszę, bo nie ma większego związku z moimi komiksami)

Zabawny fakt 2:
Moja nauczycielka informatyki, gdy przeglądała bloga podczas lekcji, prychnęła pod nosem przy jednym komiksie :)

Zabawny fakt 3:
Jak to pisałem, miałem flashbacki.

Wyciągnięty przez kolegę komiks (po prawej) i jeszcze drugi z rysowanych na papierze do kompletu. Nie wiedziałem, jakie inne zdjęcie dodać do tego tekstu :/